Już zdjęte z krzyża ciało zakrwawione, * przy sercu Matki spocznie umęczone. * Pragnę z Maryją uwielbić Twe rany, * Jezu kochany.

 

K: Kłaniamy się Tobie, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie.

W: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Medytacja

„Święta Maryjo. Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. O, jakże ważna jest ta modlitwa i jak świadomie powinniśmy ją wypowiadać!

Pamięć o własnej przemijalności, o nieuchronności własnej śmierci powinna towarzyszyć każdemu człowiekowi stale. Dzięki takiej postawie znika strach, a wszystkie sprawy światowe i doczesne oceniane są we właściwej perspektywie i prawidłowej hierarchii wartości.

 

Jakże cennym darem stał się dla wszystkich testament św. Jana Pawła II, w którym możemy wyczytać:

 

„Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie” (por. Mt 24, 42) – te słowa przypominają mi ostateczne wezwanie, które nastąpi wówczas, kiedy Pan zechce. Pragnę za nim podążyć i pragnę, aby wszystko, co składa się na moje ziemskie życie, przygotowało mnie do tej chwili. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ale tak jak wszystko, również i tę chwilę oddają w ręce Matki mojego Mistrza: totus Tuus. W tych samych rękach matczynych zostawiam wszystko i Wszystkich, z którymi związało mnie moje życie i moje powołanie. W tych Rękach zostawiam nade wszystko Kościół, a także mój Naród i całą ludzkość. Wszystkim dziękuję. Wszystkich proszę o przebaczenie. Proszę także o modlitwę, aby Miłosierdzie Boże okazało się większe od mojej słabości i niegodności”.

 

Przejmujące są także słowa papieskiego listu do osób w podeszłym wieku, ukazujące dojrzałe spojrzenie na przemijalność ludzkiego życia na ziemi:

 

„Mimo ograniczeń mego wieku bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim cieszyć. Dziękuję za to Bogu! Pięknie jest służyć aż do końca sprawie Królestwa Bożego. Zarazem jednak głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie do siebie – z życia do życia!”. Ojciec Święty odwołał się w tym miejscu do modlitwy – jakże dobrze znanej zwłaszcza starszemu pokoleniu – odmawianej zwykle po Komunii św. Anima Christi: „W godzinie śmierci mojej wezwij mnie i każ mi przyjść do siebie” i dodał: „Jest to modlitwa chrześcijańskiej nadziei, która w niczym nie umniejsza radości obecnej chwili, a przyszłość zawierza opiece Bożej dobroci”.

 

Nasz wielki rodak z Wadowic był znakomicie przygotowany na swoją śmierć i całemu światu pozostawił wymowne świadectwo, którego nie warto zlekceważyć i pomijać. Patrząc na postać św. Jana Pawła II kard. R. Sarah stwierdził, że ostanie chwile życia tego papieża „były pewnego rodzaju niepisaną encykliką. Papież niósł Ewangelię w swoim ciele, złamanym i rozświetlonym bardziej niż kiedykolwiek. […] Ten Wielki Piątek [25 marca 2005 r.] był streszczeniem całego życia Jana Pawła II, który chciał być całkowicie upodobniony do Chrystusa”.

 

Gdyby człowiek, szczególnie ten będący już w podeszłym wieku, nie sporządził w odpowiednim momencie swego dojrzałego życia testamentu i w ogóle uciekał od tematu śmierci, musiałby usłyszeć – może nawet od swoich bliskich, zatroskanych o jego szczęśliwą wieczność – ostre słowa napomnienia Pana Jezusa: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? (Łk 12, 20). A skoro do nas należy tylko dziś, zatem zadania przygotowania się na swoją szczęśliwą śmierć nie wolno odkładać na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jeśli nie jesteś gotowy na swoją śmierć dziś – czy na pewno będziesz gotowy jutro?

Św. Jan Bosko proponował, aby jeden dzień w każdym miesiącu przeżyć tak, jakby był ostatnim w życiu. To cenna podpowiedź, gdyż podejmując taką praktykę, na bieżąco każdy z nas zobaczyłby dokładnie, co natychmiast powinien zmienić, poprawić czy wprowadzić do realizacji. Świadome i dojrzałe podjęcie refleksji nad przygotowaniem do dnia odejścia z tego świata, usunie paraliżujący lęk przed „siostrą śmiercią”.

 

I jeszcze jeden przykład.

 

W Poniedziałek Wielkanocny (28 marca 2016 r.) zmarł znany w całej Polsce ks. Jan Kaczkowski. Pozostały po nim liczne zapiski i wypowiedzi, zawarte również w książkach. W kazanie, które wygłosił w dniu swoich 38. urodzin (czyli na krótko przed własną śmiercią), ten schorowany twórca hospicjum w Pucku, włączył następujące pytania, skierowane głównie do siebie:

 

„Kiedy myślę o tym moim byciu księdzem, to uświadamiam sobie, że ważnym wyzwaniem dla mnie były słowa z Pisma Świętego: Nie straciłeś żadnego z tych, których ci dałem. Może straciłem? Może nie byłem na tyle wnikliwy, żeby z każdym z tych ludzi, którzy stanęli na mojej drodze, nawiązać kontakt, żeby mi zaufali? Nie wiem. Nie potrafię być, tak mi się wydaje, jeszcze autentyczniejszym świadkiem, że warto być księdzem. A warto”.

I w tej samej książce, w rozdziale „Bóg jest czuły” znajdziemy jeszcze kilka innych pytań:

„Czy mimo kłopotów wymagam od siebie? Czy czuję się na tyle zgnębiony przez życie, że jestem zgryźliwy? Czy cały czas zwalam na sytuację, na system, na cokolwiek innego tylko po to, żeby od siebie nie wymagać? Bo kiedy mówimy o zatwardziałych grzesznikach, to zawsze sytuujemy ich gdzieś tam, a przecież zatwardziali grzesznicy to my”.

 

Czy każdy z nas nie powinien się zmierzyć z podobnymi pytaniami?

 

Mówi święta

Wpatrzeni w Maryję, która trzyma w swych ramionach martwe ciało Pana Jezusa, oddajmy znów głos założycielce zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości, by przypomnieć sobie, że o naszym losie po śmierci zadecydują czyny miłości. Święta Agnes Gonxha Bojaxhiu (1910-1997) zdradziła nam na szczęście sekret swej mocy, swego „sukcesu”:

 

Jeden z dziennikarzy, widząc Matkę Teresę dotykającą i pielęgnującą trędowatych z wielką dobrocią i miłością, zapytał:

– Jak matka to robi…? Ja nie potrafiłbym ich dotknąć nawet za największą sumę pieniędzy…!

Matka Teresa uważnie popatrzyła na niego i powiedziała:

– Ja też nie zrobiłabym tego za żadne pieniądze!

– A więc dlaczego Matka to robi?

– Robię to – i to z wielką przyjemnością – dla Jezusa. Dotykając trędowatego, dotykam Jezusa. Jak więc nie być zadowolonym?!

I oświadcza z prostotą:

– Moim sekretem jest Jezus, Jego wielka miłość do nas ludzi, modlitwa, medytacja, codzienna godzinna adoracja Najśw. Sakramentu, śluby zakonne. Mottem mojego życia jest: Wszystko dla Jezusa, wszystko dla Jezusa przez Maryję. Oto pięć palców ręki: „wszystko to uczyniliście dla Mnie”! Pamiętaj o tym i spoglądaj na swoją rękę, na te pięć palców, każdego poranka i każdego wieczora, i rób sobie rachunek sumienia: Co uczyniłem dla Jezusa? Ten sposób pomógł wielu ludziom.

(św. Matka Teresa z Kalkuty)

 

Modlitwa poety: Matka pod Krzyżem

Matko cierpiąca

pod krzyżem

na Kalwarii

popatrz na te krzyże

wszystkie

wrośnięte w drogi

ludzkie –

 

Połóż na nich

matczyną dłoń

jak pieczęć

Twego wsparcia

i poręki

że jesteś w cierpieniu

każdym

przed Bogiem obecna

MATKA

(Benedykt Stefan Zima OCist.)

 

W ramach rachunku sumienia

 

JESTEM GOTOWY NA SĄD BOŻY!
LP. ZADANIE UWAGI
1 Żyję na co dzień w łasce uświęcającej.
2 Sporządziłem własnoręcznie osobisty testament i wyznaczyłem wykonawcę mojego testamentu.
3 Uporządkowałem wszystkie swoje dokumenty.
4 Wywiązałem się i wywiązuję z wszystkich swoich zobowiązań wobec urzędów, władz świeckich i poszczególnych osób.
5 Nie ciążą nade mną żadne długi finansowe.
6 Przebaczam wszystko wszystkim moim winowajcom i daruję im wszystkie długi, jakie mają/mieli wobec mnie.
7 Wszystkich, którym wyrządziłem jakąkolwiek krzywdę duchową czy materialną, proszę o przebaczenie.
8 Pokornie proszę o modlitwę z prośbą o Boże Miłosierdzie dla mnie, grzesznika.
9 Dyspozycje w sprawie mojego pogrzebu.
10 Moje ostatnie życzenie:

 

Modlitwa osobista

 

Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego,

zmiłuj się nade mną, grzesznikiem!