Czym ma stać się to specjalne, wielkopostne nabożeństwo, przeżywane w czternastu świątyniach miasta Wrocławia?

Najpierw wyznaniem wiary. My, którzy tak często i łatwo chowamy się w prywatność ze swoją religią, którzy wręcz zapieramy się Jezusa w życiu codziennym – czujemy potrzebę wyjścia na zewnątrz, by zaświadczyć, że On, Ukrzyżowany Pan, jest naszym Zbawicielem. To wyznanie jest jednocześnie zaproszeniem, które kierujemy do tych naszych sióstr i braci, którzy odeszli od Boga, od Kościoła – być może wskutek braku naszej miłości i licznych grzechów, uznawanych już za „normalność”?

Nabożeństwo Drogi Krzyżowej jest z pewnością także formą naszej osobistej pokuty. Przecież Jezus z Nazaretu cierpiał za nas – konkretnie: za mnie! Każda z tych XIV stacji przypomni mi zdrady, jakich dopuszczam się sam, nasze rodziny, społeczność parafialna, ochrzczeni rodacy… Przy każdej ze stacji będzie okazja do podjęcia niełatwego rachunku sumienia, by wzbudzić w sercu serdeczny żal i chęć nawrócenia ku Bogu.

Wreszcie to nabożeństwo ma nas wszystkich przenieść w Misterium Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa, które nie tylko miało miejsce kiedyś, w Jerozolimie, ale które trwa nieustannie. Prawdziwe są słowa znanej piosenki religijnej:

 

To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech,

to nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech.

To nie gwoździe Cię trzymały, lecz mój grzech;

choć tak dawno to się stało – widziałeś mnie.

 

Do medytacji wprowadzone zostały teksty, które zawdzięczamy świętym. Dlaczego? Odpowiedzi warto poszukać u świętego Jana Pawła II, który podczas swojej VII Pielgrzymki do Ojczyzny powiedział w Starym Sączu: „Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości. […] Święci wołają o świętość” (Stary Sącz, 16 czerwca 1999 r.). Oby wsparciem w modlitwie stały się również utwory poetyckie, prowokujące do otwarcia serc i umysłów na prawdę o miłości, jaką obdarza nas Bóg, skoro aż tak […] umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (J 3, 16-17).

Rozważania przy poszczególnych stacjach zakładają również dokonanie rachunku sumienia wobec podjętego tematu. Podane pytania mają charakter pomocniczy. Zakończeniem medytacji powinna stać się osobista modlitwa, w której można skorzystać z tekstów, zamieszczonych w „Przewodniku”; do dyspozycji jest również mały śpiewnik.

*

Panie Jezu, daj mi, proszę, tyle wiary, pobożności, skupienia, pokory i ducha modlitwy, bym nie zmarnowała/zmarnował tej świętej Drogi, abym dotykając Tajemnicy Twojej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania, doświadczyła/doświadczył owoców Twojego nieskończonego Miłosierdzia. Amen.

 

Mówi święty

Dalejże, marny człowieczku! Opuść na chwilę twe zajęcia, uchyl się nieco od nawału twych myśli. Odłóż ciążące ci troski, odłóż pochłaniające cię prace. Zajmij się choć trochę Bogiem, spocznij w Nim przez chwilę.

Wejdź do wnętrza swego serca, wyklucz wszystko, co nie jest Bogiem i co nie prowadzi do Niego. Zamknij wejście i szukaj Jego samego. A teraz, o moje serce, przemów do Boga i powiedz: Oblicza Twego poszukuję, szukam Panie Twego oblicza. Panie, mój Boże, pouczaj teraz moje serce, gdzie i jak Cię szukać, gdzie i jak Cię znaleźć. […]

Najwyższy Panie, cóż pocznie Twój wygnaniec, będący tak daleko od Ciebie? Cóż pocznie Twój sługa, udręczony miłością ku Tobie, a tak daleko rzucony od Twego oblicza? […]

Jesteś moim Bogiem i Panem, a nigdy Cię nie widziałem. Tyś mnie stworzył i odnowił, i wszystko, co mam, pochodzi od Ciebie, a jeszcze nie poznałem Ciebie. Stworzyłeś mnie, abym Cię oglądał, a jeszcze nie spełniłem mego przeznaczenia. Jak długo tak będzie, Panie? […]

Wejrzyj, Panie, wysłuchaj i oświeć nas, i ukaż się nam. Przywróć nam siebie, a będzie to naszym dobrem. Jest nam tak źle bez Ciebie. Nic nie znaczymy bez Ciebie, ale niech Cię wzruszą nasze mozolne wysiłki, by dotrzeć do Ciebie. […]

Obym Cię szukał swym pragnieniem, obym Cię pragnął szukając, obym Cię znalazł miłując, a miłował znajdując.

(św. Anzelm, biskup)

 

Spojrzenie poety: Takie było Twoje ukrzyżowanie, Boże

Takie było Twoje ukrzyżowanie, Boże,

Chociaż na pewno odbyło się ono inaczej,

Niż ja to opisałem niezdarnym piórem.

Jak trudno opisać Twoją śmierć, Boże. Jak trudno.

Nie jestem Adamem od Świętego Wiktora.

Ale to jeszcze nie wszystko. Jest między

Nami sprawa, którą muszę ujawnić,

Aby ujawnione zostały wszystkie przyczyny

Twojego męczeństwa. Brak wśród nich

Mojego grzechu. Grzechu niepopełnionego.

Chociaż nie byłem pięciopalcą dłonią sługi Annasza,

Chociaż nie narzuciłem na Twoje ramiona

Szkarłatnego płaszcza, a w ręce Twoje

Nie wetknąłem bambusowej trzciny,

Chociaż nie byłem wśród gawiedzi,

Która domagała się Twojej śmierci –

Ale moja nieobecność była tylko pozorna.

Urodziłem się dwa tysiące lat później.

Gdybym żył za Twoich czasów, w Jerozolimie,

Na pewno bym wołał:

„Krew Jego na nas i na syny nasze!”

I krzyczał:

„Zstąp z krzyża!”

A potem wróciłbym, Boże, do domu,

do domu mojej beznadziejności,

Dźwigając na ramionach Twoją wełnianą szatę,

Której jakość badałem palcami.

Ta możliwość grzechu męczy mnie i upokarza.

Albowiem dobrze znam siebie. Nie odważyłbym się krzyczeć w Twojej obronie

Ani głośno sprzeciwiać się wyrokowi.

Jestem małym człowiekiem, po trochu tchórzem,

Po trochu egoistą, po trochu drwiącym łotrem,

Który woli żyć wśród cielców, przeżuwających pustynię,

Niż umrzeć za samotną prawdę.


Dlatego przebacz mi tę moją bolesną świadomość,

Dlatego przebacz mi tę gorzką możliwość,

Tę jeszcze jedną przyczynę Twojej śmierci,

Tę przyczynę, o której Ewangeliści zapomnieli,

Tę przyczynę, o której Ewangeliści nie piszą,

Tę przyczynę, o której Ewangeliści milczą.

 

Przebacz mi, Boże, grzech niepopełniony.

(Roman Brandstaetter)

 

Przygotowanie do rozważań Drogi Krzyżowej (mel. Rozmyślajmy dziś)

Po krwawych śladach Zbawiciela swego * pójdę rozważać wśród żalu szczerego, * jak znosił straszne cierpienia i znoje * za winy moje.